Boże Narodzenie. Jest w tym święcie wszystko. Jest blask, jest kolor, jest muzyka i śpiew, jest zapach i smak, jest radość i są łzy, jest zaspokojenie serca i zaspokojenie duszy. Polskie Wigilie. Tyle ich było. Były wesołe i smutne, w rodzinnym domu i wśród obcych, w czasie wolności i niewoli, w czasie wojny i pokoju.
Całkowitym brakiem konsekwencji i logiczną sprzecznością jest twierdzenie, że wierzę w Boga, przy jednoczesnym wybiórczym traktowaniu Jego przykazań. Tak postępując niby wierzę w Boga, ale nie wierzę Bogu, nie ufam Mu.
Pytanie”jak”, na które odpowiadają nauki szczegółowe, to w sumie pytanie drugorzędne, a odpowiedzi na to pytanie ulegają modyfikacjom w miarę rozwoju naukowej wiedzy, zastosowanych technik badawczych i pojawiania się nowych teorii. Nie są więc te odpowiedzi ani ultymatywne, ani ostatecznie wartościowe.
I z wichru Pan odpowiedział Hiobowi tymi słowami:
Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone,
gdym chmury mu dał za ubranie, za pieluszki ciemność pierwotną?
Złamałem jego wielkość mym prawem, wprawiłem wrzeciądze i bramę.
I rzekłem: Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal.
Chrześcijańska koncepcja stworzenia świata przez Boga (nie pretendując do miana naukowej = empirycznej teorii) daje o wiele bardziej spójną i intelektualnie satysfakcjonującą odpowiedź na kilka podstawowych pytań:
- dlaczego coś raczej niż nic?
- skąd jesteśmy?
- i po co?
- jaki jest sens i znaczenie mojego istnienia?
- a co po śmierci?
Tylko chrześcijaństwo ma w pełni satysfakcjonującą odpowiedź na najbardziej podstawowe i walentne pytania człowieka: Skąd jestem? Po co istnieję? Dlaczego istnieje cokolwiek?
Moja babcia, gdy byłam mała, mówiła mi: „w niedzielę, nawet igły nie wolno nawlec, a cóż dopiero przyszywać kołnierzyk”. Bardzo dobrze pamiętam te słowa. Ale w życiu jak to w życiu. Płynęły lata. Dorosłe życie, małżeństwo, dziecko własny dom.