Siedem grzechów nie-głównych - indolencja


Grzech nie główny szósty: indolencja

Nie potrafię podjąć decyzji, bo mogłoby mi to zaszkodzić. Podjęcie decyzji, to zajęcie jakiegoś klarownego i jasnego stanowiska. A takie coś mogłoby się komuś nie spodobać, mógłbym się narazić, stracić pozycję. Lepiej więc udawać, że nic się nie stało, że nie ma sprawy, że nie ma problemu, że wszystko jest w porządku. Lepiej odsuwać ostateczne rozwiązanie do jutra, które nigdy nie przychodzi, uprawiać spychologię, być ślepym i głuchym. Po co się angażować w coś, co mnie bezpośrednio nie dotyczy, na czym mógłbym się sparzyć, co mogłoby mi zaszkodzić. Lepiej być biernym, pasywnym byle tylko nie narażać się na problemy, na kłopoty, na utratę twarzy, na utratę popularności, na i komfortowego świętego spokoju.

Czasami sytuacja wymaga ode mnie decyzji, natychmiastowej, poważnej, rozstrzygającej, zajęcia stanowiska. Ja wolę się uchylić, schować w moją skorupkę, bo mnie przecież tak bardzo chodzi o pokój … o pokój, czy o święty spokój?! Ode mnie zależy rozwiązanie pewnych spraw, od mojej decyzji zależy czy sprawy się wyklarują, od mojego stanowiska w takiej czy innej sprawie zależy dobro wspólne, dobro rodziny, dobro grupy, ale moja decyzja mogłaby być dla niektórych kłopotliwa, mógłbym stać się niepopularnym, niektórzy mogliby mnie źle odczytać. Ja nawet wiem co należałoby zrobić w tej czy innej sytuacji, ale gdybym to zrobił, to przecież się narażę, to przecież coś z mojego świętego spokoju stracę.

Najlepiej więc, jak długo się da odsuwać od siebie problem i udawać, że go niema. A że czasami coś się z tego powodu zawali, coś się sknoci, to przecież nie moja wina, ja jestem czysty, ja się w to nie mieszałem, ja byłem z boku, to nie moja wina. Naprawdę nie moja … ? To przecież ja zaniedbałem, nie dopilnowałem, nie zareagowałem we właściwym momencie, z czystego koniunkturalizmu, ze strachu, z powodu mojego malutkiego charakterku, z powodu mojej indolencji, z powodu najzwyklejszego konformizmu, dla świętego spokoju.