Siedem grzechów nie-głównych - nieobowiązkowość


Innym nie głównym grzechem jest nieobowiązkowość

Miałem kiedyś znajomego, inżyniera. Sam nie wiem, jak udało mu się skończyć studia? Nigdy, z niczym nie mógł zdążyć na czas. Dla niego nie istniały żadne -nawet najbardziej naglące i pilne- obowiązki. Zlecić mu jakieś zadanie, jakąś pracę, jakiś obowiązek, znaczyło, że ta praca będzie na pewno zawalona, przesuwana, odkładana bez końca. W jego mniemaniu i w jego życiu nie istniały żadne terminy. Tak było na studiach ze wszystkimi jego egzaminami, pracami praktycznymi, testami, wypracowaniami. Jak on skończył studia, nie mam pojęcia. Chyba tylko dlatego, że był wyjątkowym wazeliniarzem i wiedział gdzie, kiedy i komu podkadzić i schlebić.

Ostatecznie, jakimś cudem, został inżynierem, dostał pracę i to od razu poważną i odpowiedzialną, jako kierownik budowy dużego mostu. Zdziwiło mnie to, jak taki nieodpowiedzialny człowiek może sobie pozwolić na przyjęcie takiego stanowiska? Jego cechy charakterologiczne absolutnie go dyskwalifikowały do takiej odpowiedzialnej pracy. Ktoś nie dopatrzył, ktoś dał się złapać na haczyk pochlebstw, a poza tym, cuda się przecież zdarzają, a on jako wazeliniarz umiał się zawsze urządzić. Przez kilka miesięcy budowa się ślimaczyła, żaden termin nie był dotrzymywany, wszystko szło dokładnie tak, jak to było do przewidzenia pod takim właśnie kierownikiem. Niektórym jego pracownikom było to nawet na rękę. Pensja była regularnie wypłacana, a robotę trzeba szanować. Sam kierownik zresztą też się nią niewiele przejmował, tak jak i w czasie studiów egzaminami i w ogóle całymi swoimi studiami. On po prostu nie miał do niej serca. Aż tu nagle krach. Zawalił się fragment konstrukcji. Zginęło przy pracy czworo ludzi. Odpowiednia komisja rządowa (tak się to wtedy ładnie nazywało), stwierdziła, że winę ponosi kierownik budowy, a przyczyną wypadku były: rażące niedociągnięcia techniczne i brak odpowiednich obliczeń konstrukcyjnych”. Został skazany na pięć lat pozbawienia wolności z zawieszeniem. Był niepomiernie zdziwiony, że to przytrafiło się właśnie jemu. A te obliczenia miał właśnie zrobić, tylko jakoś brakowało mu czasu i właśnie nie zdążył …, bo … itd., itp. On był zdziwiony, a ja …, a ja nie … Rzeczywiście był miły, sympatyczny, koleżeński, towarzyski, tylko … no właśnie obowiązek dla niego nie istniał. Coś zostało zaniedbane. Gdzie i kiedy się to zaczęło?