Królowa Polski

Kiedy opiekun Wawelu za czasów Potopu - ks. Szymon Starowolski oprowadzał króla szwedzkiego po katedrze krakowskiej, zatrzymał się przy grobie Władysława Łokietka i prawdopodobnie powiedział: "Tu leży król, który kilka razy był zmuszony opuścić stolicę i tułać się, aż do niej zwycięsko powrócił". Biorąc to za aluzję do ówczesnych wypadków w Polsce, Karol Gustaw miał odpowiedzieć z przekąsem: "Ale wasz Jan Kazimierz tu więcej nie powróci". Na to - podobno - spokojnie odparł kanonik krakowski: "Deus mirabilis, fortuna mutabilis" (Bóg czyni cuda, los zmienny). Zmarszczył się na te słowa król szwedzki i nie chcąc dalej zwiedzać katedry, opuścił ją ze złością.
Słowa ks. Starowolskiego szybko się sprawdziły, bo jeszcze w trakcie oblężenia Jasnej Góry, 18 grudnia 1655 roku, wyruszył król Jan Kazimierz z cesarskiego Śląska, gdzie się schronił, do ojczyzny. Południe kraju było wolne, drogę miał otwartą. Sącz znajdował się w polskich rękach. Witali króla posłowie wojskowi z listem hetmana wielkiego koronnego. Święta Bożego Narodzenia spędził Jan Kazimierz w Cieplicach na Węgrzech, po czym skierował się na Lubowlę. W święto Trzech Króli był w Bieczu. We Lwowie stanął 9 lutego. Miasto witało go owacyjnie, zewsząd garnęły się doń tłumy. Wśród salw z dział, dźwięku dzwonów i wznoszonych okrzyków ludu, król wszedł do katedry, w której odśpiewano "Te Deum laudamus".

l kwietnia 1656 roku odbył się w katedrze lwowskiej zapowiadany Akt Ślubów Królewskich Jana Kazimierza. Zapewne gdyby Częstochowa była wolna, śluby odbyłyby się na Jasnej Górze. Naoczny świadek tej uroczystości, poeta Józef Bartłomiej Zimorowicz, pełniący urząd prezydenta miasta Lwowa, pisał, że otoczony dworem, senatorami i rycerstwem, duchowieństwem, mieszczanami i tłumem ludu wszedł król do kaplicy Domagalickiej. Przyniesiono w uroczystej procesji do katedry obraz Bogarodzicy i umieszczono go na wielkim ołtarzu. Obraz był pięknie przyozdobiony, a kościół pełen ludzi ze wszystkich stanów i bractw lwowskich. Uroczystą Mszę św. przed obrazem Najświętszej Maryi Panny odprawił nuncjusz papieski Piotr Vidoni. Po Credo wygłoszono okolicznościowe kazanie. Po Mszy św. król podszedł do ołtarza i ukląkł na najniższym stopniu, zdjął koronę, odłożył berło i odczytał - w języku łacińskim - następujące ślubowanie:

"Wielka Boga Człowieka Matko, Przeczysta Panno! My, Jan Kazimierz, z łaski Syna, Króla królów a Pana mojego, i z Twojej łaski, u stóp Twoich najświętszych padając na kolana, obieram dzisiaj za Patronkę moją i moich państw Królową i polecam Twojej szczególnej opiece i obronie Siebie samego, i moje Królestwo Polskie z księstwami: litewskim, ruskim, mazowieckim, żmudzkim, inflanckim i czernichowskim, jako też wojska obydwóch narodów i wszystek mój lud. Wzywam pokornie w tym opłakanym i zamieszanym Królestwa mego stanie Twego miłosierdzia i pomocy przeciw nieprzyjaciołom Rzymskiego Kościoła. A ponieważ największymi Twymi dobrodziejstwami zobowiązany czuję w sobie gorące pragnienie służenia Ci gorliwie z narodem, przyrzekam więc - moim oraz imieniem rządów i ludu - Tobie i Twemu Synowi, Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi, że cześć Twoją wszędzie po krajach mego Królestwa szerzyć będę. Przyrzekam wreszcie i ślubuję wyjednać u Stolicy Apostolskiej, skoro tylko za przemożnym Twoim pośrednictwem i wielkiego Syna Twego miłosierdziem zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi, a szczególnie nad Szwedami odniosę, aby dzień ten corocznie dla Ciebie i Syna Twego w podzięce za łaski - wiecznymi czasy obchodzono i święcono. Dołożę z biskupami Królestwa starania, aby moje obietnice przez ludy moje były wypełnione. Ponieważ zaś z wielką boleścią mego serca widzę, że wszystkie klęski, jakie w ostatnich siedmiu latach na kraje Królestwa spadły, jako to: zaraza, wojny i inne nieszczęścia, zostały zesłane przez Najwyższego Sędziego jako chłosta za jęki i uciemiężenie chłopów, przyrzekam i ślubuję, że po odzyskaniu pokoju użyję ze swymi stanami wszelkich środków, aby lud mego Królestwa od wszelkich niesprawiedliwych ciężarów i uciśnienia był uwolniony. Spraw to, o Najmiłościwsza Królowo i Pani, abym do wykonania moich przedsięwzięć, do których żeś mię sama natchnęła, łaskę Twojego Syna otrzymał".

Następnie z katedry lwowskiej przeszedł król Jan Kazimierz do kościoła jezuitów, by tam dokonać drugiego aktu: ogłosić Maryję Królową Polskiej Korony. Nuncjusz papieski odprawił nabożeństwo przed wystawionym Najświętszym Sakramentem i odmówił Litanię loretańską. Przy końcu dodał po łacinie trzy razy wezwanie: "Regina Regni Poloniae, ora pro nobis" (Królowo Korony Polskiej, módl się za nami). Tak więc aktem urzędowym, publicznym, Matka Boża ustami przedstawiciela Ojca Świętego, w obecności najwyższego zwierzchnika państwa została ogłoszona Królową Narodu Polskiego. Odtąd, każdy kolejny król polski miał być tylko regentem, miał sprawować jakby jedynie zewnętrzne rządy, rządzić jako zastępca - w imieniu Maryi. Dla dziejów katolickiej Polski śluby lwowskie Jana Kazimierza mają niezwykłe, opatrznościowe znaczenie, podkreślają bowiem, że naród polski pośród wszystkich swych cierpień znalazł jedyne źródło nadziei w cudownym miejscu, w Częstochowie, przed Obrazem Matki Bożej na Jasnej Górze.

Pytając o znaczenie królewskich Ślubów, należy stwierdzić, że przede wszystkim w niebywały sposób podniosły znaczenie Jasnej Góry. Składano je przecież tuż po zwycięskiej obronie klasztoru, w przeświadczeniu, że gdy zawiodły wszystkie przymierza i gry polityczne, gdy autorytet monarchy był zakwestionowany, pomoc przyszła od Matki Bożej, od jedynej ostoi, jaką był Kościół katolicki i wiara katolicka. Dzięki cudownej obronie Jasnej Góry, nie doszło do koronacji na króla polskiego Karola Gustawa. Od tego heretyckiego aktu uchroniła katolicką Rzeczypospolitą Maryja Jasnogórska.

Siedem dni po królewskich ślubach nadeszła do Lwowa radosna wiadomość o zwycięstwie Stefana Czarnieckiego nad Szwedami pod Warką. Wkrótce z granic polskich wypędzono również wojska moskiewskie, z Kozakami zawarto ugodę w Hadziaczu (1658), najazd Rakoczego (1657) skończył się dla niego tragicznie. 25 lutego 1657 roku Jan Kazimierz, przybył z małżonką na Jasną Górę, aby odbyć w klasztorze naradę z senatorami, a później w nocy modlił się, leżąc krzyżem przed Cudownym Obrazem. Odbyło się również specjalne nabożeństwo dziękczynne za ocalenie ojczyzny. Odtąd Jasna Góra bywa nazywana Jasną Górą Zwycięstwa. Postanowiono wówczas mocniej obwarować klasztor. Jasnogórski kronikarz pisał: "Aby zaś obecnych do takowego przedsięwzięcia zachęcić, sami NN. Jchmość Królestwo oboje, pierwsi ziemię i gruzy taczkami wywozili, i odtąd Bastyon ten od południa i wschodu, Królewskim nazywa się. Za przykładem Króla poszli i znajdujący się w ów czas na Jasnej Górze Magnaci Polscy orszak Królewski składający, oraz Zakonnicy tu mieszkający, nie wyłączając i samych przełożonych: wszyscy zarówno ubiegali się o to, aby mieć udział w wzniesieniu zabezpieczenia Świątyni Maryi".

Ojciec Augustyn Kordecki po wyjeździe króla, wzruszony okazaną przez Jana Kazimierza wdzięcznością wobec Matki Bożej, napisał do niego w liście, że "Najdostojniejsza Pani nieba w tym miejscu niegdyś zasiąść raczyła i uczyniła Jasną Górę stolicą swojego królestwa". Przekonywał, że Bogarodzica w Obrazie i przez Obraz po prostu jest - realnie - wśród swego ludu i razem z nim.

Po wypędzeniu Szwedów z kraju, w roku 1658 przybył Jan Kazimierz ponownie na Jasną Górę, by osobiście dopilnować napraw po wyrządzonych przez wroga szkodach. Doglądał też pilnie dalszego umacniania twierdzy. Kiedy w roku 1661 zjawił się jeszcze raz w Sanktuarium częstochowskim, przyjął w Sali Rycerskiej hołd Kozaków zaporoskich. Złożyli oni królowi buławę atamana Tymoteusza Cieciory, którą tenże dostał od cara Bazylego i prosili o protekcję. Jan Kazimierz złożył tę buławę jako wotum dla Jasnogórskiej Matki. Znajduje się ona do dzisiaj w skarbcu jasnogórskim.

Czesław Ryszka

źródło: katolik.pl